poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Singapore

Prawdziwe, panstwo-miasto. Polozone na wyspie, dostac sie na nia mozna za pomoca kilku mostow jesli zmierzamy po ladzie. 5 godzin autobusem ze stolicy Malezji-KL. W singapurze rowniez zatrzymalem sie u miejscowej rodziny. Jorge, jest 20 letnim chlopaczkiem, ktory za 2 tygodnie zaczyna 2 lata treningu wojskowego, ktory jest obowiazkowy dla kazzdego mieszkanca singapuru, plci meskiej. Jest rowniez chinczykiem tak jak 75% mieszkancow tego panstwa. 15 % to malezyjczycy, a 7 to Indyjczycy.
Pierwszy dzien, to duzo lazenia po centrum Singapuru, glownie w kolo centrum artystycznego Singapuru - Esplanade, nowy budynek, ktory z lotu ptaka wyglada(podobno) jak mikrofon. Kolejna atrakcja dla mnie byl krotki wypad do czesci miasta zwanej "Little India", gdzie wszystko poczawszy od ludzi, przez sklepy na zarciu konczac jest oczywiscie indyjska. male miasto w miescie wiekszym. ten dzien to dzien w ktorym zoastalem zaproszony na wystawna kolacje przez rodzicow Jorga, oczywiscie do chinskiej restauracji. Jako ze tam wszystko opiera sie na zarciu pt: owoce morza.. puff wyzwanie.
jadlem, przelykalem, popijalem. Zjadlem nawet kawalek pletwy rekina..

Dzien drugi, to jak sie ciezko domyslic duzo lazenia:), tym razem po malej wyspie Sentosa, ktora nastawiona jest na turystow, a wszystko co na niej sie znajduje jest dla nich stworzone, plaze z importowanym piaskiem, rzezby Merlion-a czyli pol ryby pol lwa. rollercostery, delfinarium oraz inne atrakcje. Po wczorajszej malej indii, dzis czas na chinatown, kolejne dobre zarcie, setki lampionow i ladne swiatynie.
wieczor to wizyta w jedynym na swiecie nocnym zoo, gdzie zwierzaki laza kolo Ciebie.

Jutro jeszcze jakies parczki, ostatnie dobre jedzenie, i wieczorem samolot do frankfurtu. 13 godzinny lot, potem 6 godzinny tranzyt i do warszawy,,,, na browarka.. kasztelanka!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz