sobota, 15 sierpnia 2009

Jakarta, Indonesia


Stolica, wielka, 7 milonow czlowiekow zyjacych na codzien. Przeraza ogromem, ale tez nijakoscia, ladne ulice, przeplatane z obskurnymi. Tlumy ludzi, skuterow i aut. Muzea pozytywne, ale ile mozna lazic. Monas czyli narodowy monument to glowna atrakcja miasta razem z zoo i miniatora indonezji. tego ostatniego nie udalo mi sie zobaczyc. Sam monument, pozytywny, zrelaksowac sie mozna patrzac na pobliskie wiezowce.. wole wiec wlasny ogrodek:P. Zoo tak jak i miasto ogromne, nogi w tylek wlaza ochoczo, ale warto bylo dla KOMODO. Ja na komodo nie zrobilem rzadnego wrazenia wiec sie chlopak nawet nie odwrocil. Najlepsza rzecza jaka doswiadczylem w Jakarcie bylo przemieszczanie sie po niej na motorze. Pierwszy raz w zyciu jako kierowca nie pamietam drogi od punktu a do punktu b, bo bylem tak skupiony na jezdzie, innych wariatach i wybojach ze nie bylem wstanie podziwiac Jakarty. Takie doswiadzenia moga sie przydac podczas przyszlorocznej wyprawy do Indii by przywiesc Royal Enfielda do Polski(jesli oczywiscie wypali).
Nocowalem u kolesia poznanego przez portal couch surfing. Ugoscil, dal motor, pokazal miasto, a wszystko z ludzkiej zyczliwosci.
Jutro juz Jogjakarta, cudy swiata i czwartek Bali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz