niedziela, 30 sierpnia 2009
Malezja, Kuala Lumpur
Na lotnisku KLIA w Kuala lumpur wyladowalem cos kolo 9, wsiadlem w autobus i sru do unowionego miejsca w centrum.Umowionego z kolesiem ktory bedzie mnie goscil u siebie w domu. Wszystko dzieki portalowi podrozniczemu couchsurfing.com . Podczas mojej autobusowej przeprawy z lotnska do centrum, mijam setki albo i tysiace pustych, nowych budynkow, gotowych by ludzie sie wprowadzali. Tylko kurcze nikt tam nie chce mieszkac bo sie tam nic nie dzieje, daleko od centrum towarzyskiego Malezji. Blisko za to do dzielnicy PURA JAYA czyli osrodka administracyjnego malezji, wszystkie ministerstwa sa na tej ulicy, wiec jesli plnujecie unicestwic malezje, to jest odpowiednie miejsce by Wyslac bombke w prezencie na gwiazdke. Gdy docierasz do centrum KL pierwsze co CIe uderza, to wielonarodowosc tego miejsca, dostrzegasz wielu malezyjczykow chinczykow i indyjczykow oraz reszte w sladowych ilosciach. Te trzy nacje tworza spoleczenstwo KL, co smieszniejsze wszyscy sa rodowitymi malezyjczykami urodzonymi tu w KL lub innym malezyjskim miescie, ale i tu najciekawsza czesc, chinczycy komunikuja sie po chinsku, malezyjczycy po malajsku, a indyjczycy w jezyku temla?(nie jestem pewien jak to sie odmienia), natomiast miedzy rasowym jezykiem jest Angielski, jesli ubijasz interes to nawet jesli gadasz z czlonkiem tej samej rasy to rozmawiasz po angielsku, krejzi nie?
Z busa przesiadam sie w pociag al'a skm w trojmiescie i pedze do dzielnicy mieszkalnej na spotkanie z Tanem. Odbiera mnie usmiechniety clopaczek na motorku. Jest studentem inzynierii srodowiska, mieszka w chacie z innymi studentami. chata o duzej powierzchni, 7 pokoji, wiem ze bede sie tu dobrze czul. Szybka kapiel i sru do miasta, pierwsze co to wiadomo petronas twin tower. skurczybynstwo wysokie jak cholera w kapeluszu i na obcasach.bylo warto, dzien mija na jedzeniu dobrego malezyjskiego zarcia, gadaniu o pierdolach . Pod wieczor udajemy sie do wczesniej juz wspomnianej dzielnicy administracyjnej, Putra Jaya, ktora o tej porze tak jak i domki w drodze z lotniska, swieci pustkami, dzielnica gdzie luzie pracuja od rana do 17, a potem najszybciej jak to mozliwe uciekaj z tego miejsca, zostawiajac dzielnice sama, w swietle, setek lamp. Piwko, przekaski i ciekawa rozmowa. Pierwszy dzien w KL mimo zmeczenia udany.
Dzien drugi i ostatni to pobudka wczesnie rano, szybka jazda do centrum by dostac bilety na podniebny most laczacy blizniacze wieze. Szczescie dopisuje i dostajemy bilety. bilety sa za darmo, ale ich ilosc jest ograniczona,20 miejscowek na kazde 15 minut od 10 do 16 to daje 80 biletow na godzine, czyli 420 na caly dzien. chetnych duzo wiecej. Widok z mostu, kladny ale nie powalajacy, takie ladniejsze, nowoczesniejsze, czysciejsze, bardziej kolorowe, i wyzsze, polskie blokowisko.
Kolejny punkt na liscie odwiedzin, to jaskinie Batu, polozone 15 kilometrow na polnoc od KL mozna osiagnac za pomoca pociagu i taksi, lub autobusu kursujacego z centrum. o autobusie dowiedzialem sie po wyprawie, wiec carrington taksoweczka se posmigal.
Jaskoinie ogromne a w srodku buddyjskie swiatynie. wow. Wieczor, to powrot do parku przy Petronas Twin Towers, by zobaczyc budowle noca. Po zachodzie slonca, oswietlona przez wiele lamp, wydaje sie jeszcze wyzsza i dostojniejsza.
poranek 30 sierpnia to 5 godzinna podroz do Singapuru. c.d.n..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz