sobota, 11 lipca 2009
PLAZA?- a moze cos innego? NIE.....
Szum morza, dziwiek zalamujacej sie fali i spokojne reggae z glosnikow szly bok w bok z czwartkowa noca. Za nimi turlaly sie butelki piwa, pragnace znow byc puste. 10 rozbitkow z 6 roznych krajow dostalo sie w objecia lokalnego bossa mafii.. LOSMEN CARLOSS z Bungus Bay byl tym ktory otworzyl nam drzwi swojego hotelu, podal jedzenie o 3 w nocy gdy polowa butelek radosnie obijala sie o siebie wydajac radosny dzwiek pustki. To jego ludzie nastepnego dnia dostarczyli nas na lajbie do pieknej dziewiczej wyspy. KOlejny dzien nam uciekl na nurkowaniu, opalaniu i relaksie w cieniu drzewa kokosowego, czekajac az jakis kokos spadnie w nasze rece...i tak do soboty...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz